Wyszedłem na balkon
i spojrzałem w prawo,
patrzę, a tu jesień
maszeruje żwawo.
Wiatr wokół niej tańczy
liście z drzew zabiera,
kolorowy dywan
pod nią rozpościela.
Ona w szarym płaszczu
ramiona rozkłada,
dywan pod nią moknie
bo deszcz często pada.
Dzień dobry ci mówię
ty ludzka istoto,
jestem złota jesień
choć przynoszę błoto.
Spojrzałem jej w oczy
ja człeczyna stary,
jesteś złota jesień
i nosisz płaszcz szary?
Kiedy słońca nie ma
to nie ma i cienia,
wtedy płaszcz złocisty
na szary się zmienia.
A gdzie babie lato?
pytam od niechcenia,
czemu złota jesień
w szarugę się zmienia?
Opady - rozumiem,
że liść z drzewa leci,
ale i na Boga
niech słońce też świeci.
Dziwni z was są ludzie
ciągle narzekacie,
nic wam nie poradzę
taki klimat macie.
Tak mi rzekła jesień,
słonko się schowało
i jak na złość moją,
znów się rozpadało.
Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone